post-thumbnail

W ramach naszego cyklu “Kobiety w IT” zapraszamy do przeczytania rozmowy z ekonomistką, badaczką i wykładowczynią dr Zofią Łapniewską.

Rozpoczęliśmy niedawno cykl postów na temat kobiet w branży IT. Jest to branża ciągle zdominowana przez mężczyzn. Dlaczego wciąż jest tak mało kobiet w zawodach związanych z naukami ścisłymi i technicznymi?

Wydaje mi się, że przede wszystkim działają tu stereotypy i uprzedzenia.

Mniej kobiet studiuje STEM (mimo że osiągają na całym świecie lepsze wyniki z matematyki jako nastolatki, co sprawdzili naukowcy z Uniwersytetu w Missouri – ale więcej jest ich niż kiedyś m.in. dzięki takim kampaniom, jak prowadzona konsekwentnie od ponad 10 lat “dziewczyny na politechniki”.

Badania przeprowadzane przez m.in. Ireneusza Sadowskiego z ISP PAN wskazały, że dziewczyny, które aplikują na Politechnikę Warszawską zazwyczaj mają bardzo wysokie wyniki maturalne z przedmiotów ścisłych (czyli zbiorą się na odwagę, gdy są pewne, że sobie poradzą), podczas gdy chłopcy aplikują nawet z dużo słabszymi wynikami matur. Czyli cały czas internalizowana i utrwalana jest w dziewczynkach niska samoocena jeśli chodzi o zdolność do abstrakcyjnego myślenia i rozwiązywania problemów z obszarów ścisłych.

Kobiety w większym stopniu niż mężczyźni są obciążone “podwójnym etatem” – czyli na ich barki  spada opieka nad dziećmi I osobami starszymi w rodzinie, tym samym nie są one tak dyspozycyjne (nadgodziny, nagłe sytuacje, wyjazdy, konferencje, szkolenia itd.). Ale, co ciekawe, sytuacja jest inna w krajach globalnego południa – tam dziadkowie są zaangażowani w wychowywanie dzieci (mieszkają razem – jako rodzina wielopokoleniowa) i kobiety tam mają lepszą pozycję negocjacyjną – jeśli chodzi o awanse i wynagrodzenie (patrz artykuł Bipash’y Baruah).

Jak wskazują badania (np. przeprowadzane przez Uniwersytet Cornell’a w Stanach Zjednoczonych) – ludzie najbardziej lubią pracować w zespołach mieszanych i nie przychodzi to ani łatwo mężczyznom w sfeminizowanych ani kobietom w zmaskulinizowanych zawodach się zaaklimatyzować (w tym w branży IT). Moje badania, które przeprowadzałam na kooperatywach energetycznych w Europie pokazały, że potrzebna jest pewna “masa krytyczna” kobiet, aby to one właśnie przyciągnęły inne kobiety. Czyli, gdy widzę, że jest to zespół, w którym już są kobiety, to chętniej do niego dołączę (albo w ogóle o tym pomyślę!)

Bardzo mały jest udział kobiet w zarządzaniu sektorem technologicznym. Zgodnie z Raportem Kobiety w IT i Tech z 2018 roku zaledwie 5% prezesów w firmach polskiego sektora teleinformatycznego to kobiety (9 kobiet na 452 firmy). W branży technologicznej jest najniższy udział kobiet w zarządach – tylko 10%. Z czego to wynika?

Znów – dwa etaty – mniej kobiet decyduje się na robienie karier kosztem życia prywatnego/rodzinnego, a do tego panuje przekonanie, że to „męska gra” „boys club” i że trzeba pić wódkę z innymi prezesami do rana, aby mieć kontakty, załatwiać kontrakty i być „successful” (nie twierdzę, że to wyeliminowano). W IT mało jest kobiet w ogóle, to na szczyt tym bardziej dociera jeszcze mniej… niestety.

Pokutuje również opinia, że kobiety „podciągają drabinę”, czyli gdy już coś osiągają (przeważnie dużo bardziej się wykazując niż mężczyźni), to nie promują innych kobiet, tylko „udowadniają, że są bardziej męskie niż mężczyźni” grając na „męskich zasadach”. Czy tak faktycznie jest, trudno powiedzieć. Ja sądzę, że wysokie stanowiska, to zawsze jest pewna gra polityczna, jedni awansują szybciej, inni wolniej i często kwalifikacje czy same wyniki niewiele z tym mają wspólnego. Całe życie musimy negocjować, a nie każdy jest w tym dobry.

Przydałoby się promowanie kobiecych modeli – tak jak teraz są promowane np. podróżniczki i dziewczyny wiedzą, że też mogą pojechać na koniec świata, czy wspiąć się na K2. Albo kobiety w sporcie, które grają, biegają i skaczą na tych samych zasadach co mężczyźni i dostają takie same nagrody. Sieciowanie i wzajemna promocja (to często nazywane jest “pozytywną dyskryminacją”), a przynajmniej uwrażliwienie na nierówności, są bardzo ważne. I konieczna jest solidarność z innymi kobietami. W grupie zawsze łatwiej. Patrząc na dzisiejszą scenę polityczną – przyszłość należy do kobiet.

Jeszcze jedna ciekawostka z  wspomnianego wyżej raportu Raportu Techcrunch 2017. Tylko 17% startupów z branży high tech, zostało założonych przez kobietę. Startupy tworzone lub współtworzone przez kobiety otrzymują średnio dwa razy niższe finansowanie niż te zakładane przez mężczyzn, jednak w pierwszych 5 latach działania przynoszą zyski o 10% wyższe („Why Women-Owned Startups Are a Better Bet?”, BCG 2018). Czy masz pomysł z czego to może wynikać? I skąd mniejsze zaufanie do startupów zakładanych przez kobiety?

Gdy popatrzymy na wyniki TEA (Total Entrepreneurship Activity), to wśród młodych ludzi Polska na tle podobnych krajów (Czechy, Słowacja, Węgry, Hiszpania, Włochy) ma porównywalny – a w porównaniu do „zachodniej Europy” – znacznie wyższy wskaźnik zakładania przedsiębiorstw przez młodych ludzi. Ale te wyniki znacząco różnią się dla kobiet i mężczyzn (tylko 6 proc. kobiet w populacji 18-64, zaś 12 proc. mężczyzn).

Po ostatnim kryzysie finansowym wielu dziennikarzy wskazywało, że kobiety unikają ryzyka (np. artykuł Doug’a Sundheima Do Women Take as Many Risks as Men?). To może być i przyczyną w przypadku start-up’ów.

Moje obecne badania nad budżetami partycypacyjnymi pokazują, że kobiety nie odpuszczają tak szybko. Jak mają pomysł, to idą na ustępstwa, zgadzają się na uproszczenia, dokonują przeróbek, ale chcą walczyć do końca, aby go zrealizować. A wielu mężczyzn się poddaje, gdy natrafi na jakiekolwiek przeszkody (nie da się, to trudno).

Odnośnie niższego finansowania, to mogą być zwykłe uprzedzenia (może kobiety nie potrafią aż tak spektakularnie się chwalić osiągnięciami i przez to też ich strart-up’y są mniej znane?). Chociaż dziwię się temu trochę, bo jednak pieniądz to pieniądz, inwestuje się przeważnie tam, gdzie gwarantowana jest wysoka stopa zwrotu. Może trzeba bardziej nagłośnić ten raport? Ale podejrzewam też, że inwestorzy – przeważnie mężczyźni – mogą się utożsamiać z twórcami nowej idei, czy założycielami start-up’u, którzy dopiero teraz np. mogą zrealizować swoje marzenia z dzieciństwa, pośrednio – poprzez swoje pieniądze – i tworzą rozwiązania o których marzyli, gdy np. grali w gry komputerowe, jak byli mali. To oczywiście tylko przypuszczenie.

Zgodnie z „Raportem Women in IT” (Geek Girls Carrots 2018) 53% pracownic firm IT w Polsce sądzi, że kobiecie jest trudniej poradzić sobie w tej branży. 76% uważa, że głównym powodem tej sytuacji są panujące stereotypy i przekonanie o tradycyjnych rolach społecznych kobiet. Masz pomysł na przełamywanie tych stereotypów? W jaki sposób może pomóc szkoła, rodzina, a jak pracodawcy?

Dalsze kampanie, zachęcanie dziewczyn do studiowania STEM i przede wszystkim promowanie kobiet/mieszanych zespołów. Ale do efektywnej pracy potrzeba partnerskich relacji w domu (żeby nie tylko kobiety zajmowały się opieką) i wsparcia w postaci żłobków, przedszkoli, świetlic dla dzieci, dla osób z niepełnosprawnościami, dla osób starszych. Ktoś tę pracę musi wykonać, a nie zrobią tego roboty. Stąd i pracodawcy i szkoły i model rodziny muszą wspierać równe szanse zarówno kobiet, jak i mężczyzn na dobre życie.

W wielu krajach odnotowuje się dysproporcje w zarobkach w branży IT na tym samym stanowisku pomiędzy kobietami a mężczyznami na korzyść mężczyzn. Czy to nie jest zwyczajnie niesprawiedliwe?

Zgadzam się, niesprawiedliwe. Ale musimy zadać sobie pytanie – za co wynagradza się w kapitalizmie? Oczywiście za umiejętności, wkład, poświęcenie, odpowiedzialność. Ale pracodawca płaci przede wszystkim tyle, ile sam pracownik sobie wynegocjuje. A kobiety przeważnie już wychodzą z niższej siatki płac. I potem przy awansie dostają także mniej. Oczywiście w wielu korporacjach przeważnie są widełki na kierowniczych stanowiskach (to np. wskazuje pierwszy opracowany taki raport w Polsce w 2007 roku „Gender Index”), co jednak nie niweluje różnic całkowicie.

Kobiety od początku swej obecności na rynku pracy najemnej wykonywały i nadal wykonują mniej płatne prace (nawet w fabrykach otrzymywały połowę stawki mężczyzn – bo to mężczyźni uważani byli za „głowy rodzin” i nawet one same podnosiły ten argument uzasadniając dysproporcje). Tam, gdzie dominują (Harriet Taylor Mill nazwała to „efektem stłoczenia”) zarobki są niewysokie i rosną znacznie wolniej niż w innych zawodach. Najlepszym przykładem są choćby ostatnie strajki nauczycieli (a kiedyś nie był to sfeminizowany zawód). Branża IT jest ciągle uważana za prestiżową i zmaskulinizowaną, a i zarobki są w niej wysokie. Kobiety zdecydowanie powinny odważniej negocjować, a dobrym rozwiązaniem jest tu jawność płac, wtedy i łatwiej się odnieść do innych osób zatrudnionych na podobnych stanowiskach. Trzymam kciuki!

Tutaj możecie przeczytać więcej na temat gospodarki przyszłości.

Zofia Łapniewska – ekonomistka i feministka, adiunktka w Instytucie Ekonomii, Finansów i Zarządzania Uniwersytetu Jagiellońskiego. W latach 2012–2016 przebywała za granicą jako podoktorska badaczka m.in. na Uniwersytecie Humboldtów w Berlinie i London School of Economics and Political Science. Jej główne zainteresowania naukowe to ekonomia opieki, dobra wspólne i kooperatywy.